***
Pytanie: Czy holopatia posiada także mentalno-duchowy wymiar?
Czy można człowieka wesprzeć na drodze samopoznania; doprowadzić go do stanu
oświecenia?
Dr.
Steiner: Podejdźmy do tego zagadnienia w
następujący sposób: wszystko co dzieje się w umyśle ludzkim przede wszystkim
prowadzi do elektro-fizjologicznych zmian w mózgu, a te prowadzą do zmian
metabolicznych. Widać to w trakcie badania z pomocą MRI, w trakcie obrazowania
rezonansu magnetycznego (lub techniki zwanej pozytronową tomografią emisyjną)
u osób cierpiących na depresję, u których przemiana materii jest całkiem inna
niż u innych pacjentów. Z badań obrazowych wynika, że metabolizm u pacjentów z
depresją wygląda całkiem inaczej niż u zdrowego człowieka lub u ludzi
cierpiących z powodu wypalenia zawodowego (Burn-Out-Syndrom), albo u
schizofreników...
Oczywiście
zmiany metaboliczne w mózgu pojawiają się wraz ze zmianami
elektrofizjologicznymi (inaczej „energetycznymi”
w cudzysłowie). Te dane zazębiają się ze sobą. Pacjent przeżywa na przykład subiektywnie
strach, jako uczucie wybitnie niemiłe, jednak strach – realnie rzecz biorąc – stanowi zmianę w procesie przemiany materii jak i w strukturze
energetycznej mózgu, co można z pomocą techniki uwidocznić. Jeśli uda się
zmienić tę właśnie energetyczną strukturę, a więc przepływ energii w
meridianach mózgowych na tyle, że wystąpią zmiany także w procesie przemiany
materii w mózgu – wówczas zniknie uczucie strachu. Oto nasz punkt wyjścia.
Nie
jest wcale konieczne, żeby pacjent opowiedział nam o swoim strachu. Jego mózg już
nam to pokazuje.
Konkretnie:
zmiany energetyczne zachodzące w mózgu. Te zmiany możemy badać. Możemy też
dopasować do pacjenta sposób leczenia, który ureguluje te energetyczne zmiany,
albo też zneutralizuje je, a tym samym – oczywiście nie natychmiast, lecz na
dłuższą metę – wpłynie to na procesy metaboliczne w mózgu, co oznacza, że
strach zniknie.
Pytanie: Strach zostanie wymazany?
Dr.
Steiner:
Nie
lubię pojęcia „wymazany”, ...„wymazywać”,
ponieważ w rzeczywistości proces ten jest bardziej skomplikowany..., ale
chwilowo nazwijmy go „wymazywaniem”.
Pytanie: Wymazujemy strach, ponieważ stał się zbyteczny? Czy
gdyby strach był potrzebny, to było by niemożliwością wymazanie go? Przecież
strach ma swoją rację bytu...
Dr.
Steiner:
W
gruncie rzeczy rzecz ma się tak, że pacjenci przeżywają strach przeważnie wtedy,
gdy ich podświadomość zaczyna wymiatać spod dywanu różne rzeczy.
Używając tu pojęcia dywan, mam na myśli to, że w życiu zdarza się wiele
rzeczy, których nie zdążamy przetworzyć, zaś życie płynie dalej. Nasi bliscy
umierają, przeżywamy różne kryzysy, urazy w ramach stosunków między ludzkich,
straty... Wprawdzie jesteśmy zmuszeni przyjąć te rzeczy do wiadomości, to jednak
tych danych nie przetwarzamy tak do głębi; po prostu zamiatamy je pod dywan..
Tam dane te pozostają i po pewnym czasie dążą do wydostania się spod dywanu na
światło dzienne, ponieważ – po prostu - nie zostały uporządkowane, a pacjent
zapomniał, że sam je przecież pozamiatał pod dywan. Teraz już nie wie,
co wywołuje w nim to niejasne uczucie niezadowolenia i to właśnie wywołuje
strach, albo agresję w zależności od tego co wydostaje się teraz na zewnątrz spod
dywanu.
W
holopatii możemy postępować w taki sposób, że energetycznie wzmacniamy przede
wszystkim proces przemiany materii w mózgu pacjenta, jak również procesy
fizjologiczne tam zachodzące; wzmacniamy jego strukturę energetyczną oraz
metabolizm z pomocą wybranych ortomolekularnych substancji, takich jak ziemie
rzadkie – molibden, beryl, mangan i inne, które podawane są w mikro-dawkach. W
ten sposób wzmacniamy proces przemiany materii w mózgu na tyle, że pacjent
czuje, iż ma siłę wymieść spod dywanu to, co tam kiedyś schował i w czasie
snu skonfrontować się z tym materiałem… i dopiero teraz dochodzi do przetworzenia
tych danych.
Ten
proces – proces przetwarzania – nie musi być świadomy. Może on przebiegać w
wyższych warstwach podświadomości, jak długo pacjent nieświadomie jest
pozytywnie nastawiony do tego procesu, jak
długo chce, żeby ten proces go uzdrowił, jak długo rozumie, że tego rodzaju przetwarzanie danych we śnie jest
konieczne i że czasem konieczne jest, żeby spał niespokojnie, aby w końcu
uspokoić się znowu i wrócić do równowagi. A więc, jak długo pacjent gotowy jest
pracować nad sobą i przetworzyć zapomniane tematy, jego podświadomość spełni to
życzenie i będzie mu wiernie służyć.
Jeśli
jednak pacjent wzbrania się i nie chce pracować nad sobą (a ma do tego prawo),
a co my, terapeuci powinniśmy brać pod uwagę, to wprawdzie w trakcie
postępowania holopatycznego to, co było
ukryte pod dywanem ukaże się w świetle dziennym i dojdzie w prawdzie do
przetwarzania tych informacji na planie snu – jednak nasz pacjent nie chce nic
wiedzieć na ten temat i wręcz wypiera go. Więc albo będzie budzić się ze snu,
żeby uciec i nadal nie być świadomym treści wypływających z podświadomości,
albo te treści objawią się w formie czysto cielesnych symptomów.
Holopata
powinien przez cały ten czas dokładnie obserwować pacjenta i na początku krótko
go trzymać, aby stwierdzić, czy pojawiają się stany pogorszenia stanu
zdrowia, co oznacza brak duchowej gotowości pacjenta do stawienia czoła tym
problemom i przetworzenia ich. Trzeba to przyjąć do wiadomości, zaakceptować, pozostawić
tę część leczenia i pozostać na planie organicznym (materialnym).
Jeśli jednak pacjent wyraża
świadomie zgodę i zrozumienie dla mentalno-duchowego leczenia i gotowy jest
stawić czoła swoim problemom, wówczas terapia przebiega jak należy, wówczas
holopatia może aktywować głęboko ukryte, nieświadome konflikty i doprowadzić do
przetworzenia tych negatywnych informacji tak, że dojdzie do głęboko
sięgających zmian w psychice i w ciele pacjenta. To jest holopatia.
Kiedyś
przeżyłem zadziwiającą wręcz sytuację z pacjentem cierpiącym z powodu
nieustannego swędzenia w odbycie, któremu zaaplikowałem holopatycznie wzorzec
homoseksualnego napięcia nie informując go jednak jakimi drganiami się
posłużyłem. Od tego czasu pacjent przestał skarżyć się na swędzenie odbytu…
Mógłbym tu
panu opowiedzieć jeszcze o innych, zadziwiających przypadkach, szczególnie o
dzieciach z zaburzeniami rozwojowymi, które często doznały jakiegoś rodzaju
wstrząsu odbierając jakieś szokujące wydarzenie z podświadomości rodzinnej (na
przykład natury seksualnej), a czego nie potrafiły wytrzymać. Te dzieci mogły
jednak kontynuować normalnie swój rozwój po wydobyciu z nich tych wibracji i z końcem procesu przetworzenia
tych negatywnych danych.
Albo
pacjenci z chronicznymi alergiami. Przeważnie alergia jest wojną zastępczą,
toczoną o coś całkiem innego. Gdy te podprogowe urazy zostaną zrozumiane i z
pomocą holopatii doprowadzone do przetworzenia – alergie znikają. Chodzi tu o
rzeczywiście bardzo głęboko sięgające aplikacje holopatyczne.
Powiedziałbym,
że prawdopodobnie z około 80% chronicznych chorób można pacjentów wyleczyć.
Pozostałe 20% to choroby, które rozwinęły się zbyt daleko, albo podpadają pod
tę kategorię, do której należą ci pacjenci, którzy mentalnie i duchowo nie są
jeszcze gotowi rozprawić się z prawdziwymi przyczynami swojej choroby, co – jak
już powiedziałem – należy zaakceptować. Tak jak jest – jest dobrze. Zbawienie
nie wypływa z gniazdka jak prąd
elektryczny. Nie można nikogo zaszczepić, ochronić. Wolna wola pacjenta stanowi czynnik decydujący. Pacjent powinien
być świadomie - od wewnątrz gotowy dokonać podstawowych zmian w swoim życiu.
Nie trzeba tego werbalizować. Często dzieje się tak, że nie potrafią tego
wyrazić, nie potrafią się wypowiedzieć. Wystarczy sama gotowość z ich strony,
gotowość przekształcenia swojego życia, że naprawdę zdecydowali się żyć inaczej
niż do tej pory. Gdy jednak pacjent mówi: panie doktorze, ja tak naprawdę
nie mam żadnych problemów; ja po prostu chcę być tylko zdrowy – to to jest
właśnie problemem tego pacjenta, to jego nastawienie...
Albo
pacjenci z nowotworami. Przychodzą do mnie i mówią: Wie pan doktorze, żyję z
tym guzem, mam tu takie i takie wyniki badań laboratoryjnych, ale oprócz tego
nie mam żadnych innych problemów; a te psychiczne sprawy, o których pan mówi –
po prostu, powiem panu szczerze - mnie to nie interesuje...
No cóż.
Należy zaakceptować taką postawę. Istnieją takie formy schorzenia, gdzie ze
względów bezpieczeństwa rezygnuję ze zbyt wczesnego zajęcia się pracą z
podświadomością pacjenta. Do tej klasy schorzeń należą nowotwory. Zbyt wczesne
zajęcie się treściami podświadomości może wywołać nawet nawrót choroby. Mimo to
bazując na poczynionych przeze mnie doświadczeniach mogę stwierdzić, że ci
spośród moich pacjentów, którzy wyleczyli się z choroby nowotworowej, to ci
pacjenci, którzy gotowi byli zająć się prawdziwymi przyczynami swojej choroby i
stawić czoła tym problemom.
Taki proces wcale nie
musi przebiegać dramatycznie. Pacjent wcale nie musi wybuchnąć płaczem i
załamać się. Nie musi pogodzić się z kryzysem, który sam sobie stworzył, albo wnieść
o rozwód tylko dlatego, bo czuje się przez swojego partnera zraniony. Taki proces może przebiec po cichu. Trzeba
po prostu zatrzymać się i odważyć raz jeszcze spojrzeć na to, co nas tak
zabolało. To zadziwiające, ale często ten moment jest uzdrowieniem.
Samo
przyjrzenie się temu, co spowodowało uraz przebiega często nie świadomie.
Pacjent poświęca więcej czasu dla siebie zajmując się czymś, co go uspokaja; na
przykład pracuje w ogrodzie kontemplując przy tym, wchodząc w siebie...Dawniej
myślałem, że muszę dla każdego pacjenta opracować jakiś program, żeby wiedzieli
co mają czynić, jaki rodzaj muzyki słuchać, jakie książki czytać, jak
medytować. Zrezygnowałem z czasem z tego podejścia, bo każdy z nas rozwija się
na swojej drodze, zaś czynnikiem
decydującym są motywy, którymi kieruje się pacjent. Kto naprawdę decyduje
się żyć inaczej niż do chwili gdy udaje się do lekarza lub terapeuty, to jest właśnie owa właściwa motywacja. Taki człowiek
będzie odtąd kroczyć swoją własną drogą, a wówczas medycyna holopatyczna może
mu w decydujący sposób służyć.
Jeśli jednak
pacjent uznaje swoją sięgającą głęboko chorobę jako przejściowe zaburzenie i wierzy, że nadal
może żyć tak, jak żył dotąd, wówczas holopatia będzie działać na niego jedynie
na planie symptomów chorobowych.
***
Pytanie: ... a więc potrzebna jest współpraca ze strony
pacjenta...
Dr. Steiner:
Tak. Świat
wewnętrzny powinien współpracować ze światem zewnętrznym. Np. na zewnątrz
pacjent zmienia swoje przyzwyczajenia kulinarne, zażywa więcej ruchu – tego
typu rzeczy. Także zażywanie przepisanych mu środków leczniczych według
wskazówek terapeuty jest ważne. Natomiast pracę wewnętrzną jest raczej trudno
zaordynować. Jak już wspomniałem, wcześniej opracowywałem dla pacjentów
programy leczenia, jednak nie zdawało to w stu procentach egzaminu. Zauważyłem,
że ludzie różnie pracują nad swoimi problemami; inaczej niż oczekiwałem. Tak
nie może być – pomyślałem, a jednak tak się działo. Zauważyłem fenomen,
jaki nazywam zatrzymaniem się w czasie,
zauważyłem jak ludzie sami wynajdują sobie pasującą im formę medytowania. Ludziom,
którzy chcieliby śledzić ten proces z zewnątrz – z pewnością by się to nie
udało. Nic nie można zauważyć. Jednak pacjenci pracujący nad sobą uzyskują wgląd do wewnątrz i tam znajdują to coś
i to jest właśnie t o.
Patrzą w
swoje wnętrze i zastanawiają się co zrobić ze swoim życiem, jak żyć, jakie są
ich motywy – po prostu myślą o tym, o czym przez tyle lat nie myśleli, robią
to, czego dotąd nie robili... Przyglądają się swoim związkom, albo czemuś, co
doprowadziło do ich choroby i chce im się płakać. To są rzeczy, który ktoś z
zewnątrz być może wcale nie zauważa. Na szczęście przynajmniej 70% pacjentów
wyraża pozytywne nastawienie do pracy wewnętrznej, tak że można z nimi
faktycznie współpracować. Dla reszty taka praca nad sobą wydaje się być zbyt
trudna. Przeważnie chory wymusza z pomocą swojej choroby jakąś korzyść dla
siebie, na przykład produkując symptomy chce udowodnić mężowi lub żonie
jaki/a jest dla niego zły/a, nie dobry/a. I jak bardzo z tej właśnie
przyczyny teraz cierpi. Istnieje wiele gier tego rodzaju, z czego –
oczywiście – pacjent wcale nie musi zdawać sobie sprawy.
Pytanie: To byłby naturalnie punkt wyjścia.
Dr. Steiner:
Oczywiście,
że tak. Ja nie oskarżam tu ludzi o to, że postępują tak z premedytacją. W takim
wypadku terapia nie przyniosła by oczekiwanych rezultatów. Musimy tylko
pamiętać o tym, że nasza podświadomość posłuszna jest naszym skrytym życzeniom.
Pewien mędrzec uczył kiedyś, że powinniśmy być bardzo ostrożni życząc sobie czegoś,
bowiem nasze życzenia niosą tendencję materializowania się. Tak więc, jeśli
skrycie życzyłbym sobie, żeby mojej żonie (albo mężowi) tak naprawdę pokazać,
tak naprawdę dać mu odczuć co on/a mi robi, jak mnie traktuje, jak mnie
wykańcza itp., to moja podświadomość mówi: OK! Teraz jej/jemu pokażemy! Jak
to się robi? - ... i konkretnie... życzenie zostaje zamienione w czyn. Moje
skryte życzenie spełnia się.
Albo ktoś
chce ukarać siebie za coś. Dajmy na to kobieta po usunięciu ciąży mówi sobie: To,
co zrobiłam jest karygodne. Gdybym teraz dostała atak serca, to byłaby to
sprawiedliwa kara. To kara boska. Tak Bóg chce i tak musi być. Jeśli
kobieta mocno w to wierzy, to jej podświadomość postara się o to, żeby jej
życzenie się spełniło. Wybaczyć innym jest trudno, ale wybaczyć sobie samemu
wydaje się czasem być czymś niemożliwym. W
takich przypadkach ukierunkowana psychoterapia może skutecznie pomóc. Sama
holopatia nie wystarczy, ponieważ pacjent musi rozpocząć proces rozwoju swojej
świadomości.
Pytanie: Czy holopatia może towarzyszyć takiemu procesowi?
Dr. Steiner:
Tak. Dzięki
pomocy ze strony medycyny holopatycznej tego rodzaju procesy będą przebiegać o
wiele łatwiej. Zauważam to zawsze podczas warsztatów rodzinnych. Pacjenci,
którzy są już po leczeniu holopatycznym, aklimatyzują się o wiele łatwiej w
grupie niż inni. Ci ostatni siedzą i przysłuchują się tylko, obserwują i trwa to
trochę zanim się otworzą. Pacjenci po seansach holopatycznych są aktywni już
podczas pierwszego spotkania i są otwarci na nowy sposób myślenia.
***
Pytanie: Pańskie oprogramowanie składa się z nagranych różnych
wibracji. Czy nagrał pan też błogostan, jedność albo boskość?
Dr. Steiner:
Jak to
często w życiu bywa, negatywną stronę życia o wiele łatwiej jest uchwycić niż
stronę pozytywną. Strach, agresję albo kompleks niższości można bez trudu
uchwycić, natomiast wzorce pozytywne są o wiele trudniejsze do nagrania. Dlatego
też zeskanowaliśmy wzorce negatywne i znaleźliśmy w empiryczny sposób leki
homeopatyczne, które te wzorce równoważą. Krótko: można posługiwać się
negatywnymi wzorcami w celu osiągnięcia pozytywnego wyniku.
Istnieje
homeopatyczny efekt zwrotny. Dajmy na to, że niosę w sobie jakąś truciznę.
Powiedzmy rtęć. Aplikuję więc sobie tę truciznę w postaci akordu potencji albo
samej tylko potencji homeopatycznej, co odwraca negatywny efekt działania
toksyny na mój organizm.
Mogę
pacjentowi zaaplikować akord strachu. Cyfrowo jest to możliwe. Albo akord
kompleksu niższości składający się z odpowiednich potencji. Dokładniej
powiedziawszy – jest to akord potencji elektrofizjologicznego odcisku jaki
pozostawia po sobie kompleks niższości.
Pytanie: Jak
można taki odcisk zeskanować?
Dr. Steiner:
Po prostu
zwracam się do pacjenta i mówię: proszę teraz skoncentrować się na swoim
strachu, tylko na swoim strachu, na tym co wywołuje w tobie uczucie strachu... Powiedz
mi, co to jest, że wywołuje w tobie
strach?
Następnie
badam odpowiednie aku-punkty na ciele pacjenta i skanuję je. Te
elektrofizjologiczne wzorce drgań okazują się niezwykle skuteczne w leczeniu
także innych pacjentów cierpiących z powodu stanów lękowych, obaw i niepokoju. W
taki sposób właśnie udało mi się stworzyć odpowiednią paletę energetycznych
stanów mózgu.
Obecnie
system ten przeznaczony jest do wykrywania negatywnych fal i do przeistaczania
ich z pomocą homeopatii cyfrowej w fale o częstotliwości pozytywnej.
Dysponujemy
także innym sposobem. Podajemy pacjentowi cierpiącemu na stany lękowe pewne
substancje homeopatyczne, o których wiemy, że mogą neutralizować
elektrofizjologiczny sygnał „strach”. Na przykład selen. Powszechnie
wiadomo jest, że selen występuje w białych ciałkach krwi, w mózgu i w wątrobie.
To tu działa selen. Selen jest naturalnym antybiotykiem wzmacniającym
odporność, a przy okazji działa przeciwko uczuciu strachu. Inne elementy, jak
na przykład tellur, działają przeciwko frustracji. Doszedłem do tego drogą
empiryczną. Dwutlenek krzemu, czyli tak zwana krzemionka znana jest klasycznej
homeopatii jako środek działający przeciwko kompleksowi niższości. Krzem w
mikro-dawkach leczy w takich przypadkach. Z pomocą holopatii można kontrolować
działanie takich substancji.
Pytanie: Skąd pan, doktorze, posiada taką wiedzę?
Dr. Steiner:
Po prostu –
przesiewam literaturę na tyle, na ile to dla mnie możliwe. Jest to bowiem
trudne zadanie, ponieważ dostępna literatura nie jest uporządkowana
systematycznie. Szczególnie homeopatyczna Materia Medica nie dostarcza
zbyt wiele informacji. Przeprowadzałem też eksperymenty na sobie samym. Wiele
nauczyłem się z przeprowadzanych testów energetycznych. Można badać i
przeprowadzać testy z pacjentami z kompleksem niższości. Wziąłem sobie czas i
przetestowałem 25-30 mikroelementów śladowych w celu stwierdzenia, które z nich
nadają się dla medycyny holopatycznej; po wysłaniu których sygnałów znika
uczucie niższej wartości u pacjentów. Jest to możliwe do osiągnięcia tylko w
holopatii, bowiem dysponujemy procedurami w trakcie przeprowadzania badań, z pomocą
których odpowiednie wzorce drgań skierowywane są bezpośrednio do mózgu. Dzięki
tej akcji dochodzi do silnej reakcji. Na początku było to niesamowicie
czasochłonne, jednak uzyskane dane udało mi się uporządkować, nanieść na mapy,
stworzyć modele i ująć w systemy. Dziś wszystko to zintegrowane jest w
komputerze i dlatego medycyna holopatyczna funkcjonuje tak szybko.
Pytanie: Tak. To musiała być ciężka praca.
Dr. Steiner:
O tak. Jak
najbardziej! Zabrało mi to prawie dziesięć lat, żeby to wszystko zadziałało jak
należy. Ale teraz, gdy wszystko jest już skomputeryzowane, zintegrowane –
wiedza ta jest dostępna dla każdego. To właśnie jest wielką zaletą tej metody
leczenia.
Pytanie: Na ile ważne jest w holopatii zażywanie aminokwasów
oraz pierwiastków śladowych?
Dr. Steiner:
U młodych
ludzi można doprowadzić do zmian w procesie przemiany materii samym tylko
doprowadzeniem energii do mózgu w formie drgań. Odnosi się to szczególnie do
dzieci, a także do ludzi o dobrej kondycji ogólnej. Im starszy organizm, tym więcej wsparcia w
różnych postaciach wymaga jego metabolizm. W tym celu aplikujemy mikroelementy
śladowe i naturalnie takie minerały jak potas (kalium), wapń (calcium) i
inne. Jeśli uzupełnimy energetyczne leczenie dawkami naszych ortomolekularnych
substancji jak molibden, mangan, beryl, lantan i innymi pierwiastkami ziemi
rzadkich, uzyskujemy efekty, które dotąd uznawane były za niemożliwe –
szczególnie jeśli chodzi o przemianę materii w mózgu.
Posługujemy
się tu recepturami homeopatycznymi, przy czym nie chodzi tu o ilość wstrząśnięć
albo o roztarcie, lecz o to, że jest to bardzo prosta forma podawania na
przykład metalu w dawkach miligramowych lub mikrogramowych w potencji D4 albo
D6.
Pytanie: A więc to są składniki leków zwanych pod nazwą ATK?
Dr. Steiner:
Tak jest. To
są składniki kapsułek zawierających lek ortomolekularny, który aplikujemy
pacjentom.
Pytanie: Wspomniał pan o holopatycznym leczeniu dzieci. Od
którego roku życia można leczyć holopatycznie?
Dr. Steiner:
Nawet
niemowlęta można leczyć holopatycznie. Oczywiście najlepiej razem z matką. Im
mniejsze dziecko, tym silniejsza symbioza z matką. Można rzec, że jest to jakby
jeden organizm, który bardzo podobnie reaguje. Przyjmijmy, że dziecko cierpi z
powodu jakiegoś chronicznego problemu – np. chodzi o atopowe zapalenie skóry
[AZS] (Neurodermitis).
Należy w takim wypadku przyjąć, że matka ma jakieś podprogowe problemy, które u
niej jeszcze nie objawiły się w świetle dziennym i są jakoś kompensowane.
Jednak u jej dziecka immunologicznie nie mogą być kompensowane i dlatego objawy
widzimy w ciele dziecka, a nie w ciele matki.
Albo nocne
moczenie się dziecka lub inny symptom. Sięgające głęboko problemy chroniczne
dziecka najlepiej leczyć poprzez matkę. Terapia matka/dziecko. Oczywiście w
wypadku nagle pojawiających się problemów zdrowotnych jak kaszel, katar itp.,
leczymy dziecko bezpośrednio. Małe dzieci siedzą na kolanach swoich matek i bawiąc
się otrzymują pozytywne energie.
Serdecznie
dziękujemy, doktorze, za rozmowę.
Dr. Steiner: Ja również dziękuję.
(Koniec
wywiadu)