HOLOPATIA

HOLOPATIA

wtorek, 14 maja 2013

Wywiady z doktorem Christianem Steinerem cz. 3

 

***

Pytanie: Czy holopatia posiada także mentalno-duchowy wymiar? Czy można człowieka wesprzeć na drodze samopoznania; doprowadzić go do stanu oświecenia?
Dr. Steiner: Podejdźmy do tego zagadnienia w następujący sposób: wszystko co dzieje się w umyśle ludzkim przede wszystkim prowadzi do elektro-fizjologicznych zmian w mózgu, a te prowadzą do zmian metabolicznych. Widać to w trakcie badania z pomocą MRI, w trakcie obrazowania rezonansu magnetycznego (lub techniki zwanej pozytronową tomografią emisyjną) u osób cierpiących na depresję, u których przemiana materii jest całkiem inna niż u innych pacjentów. Z badań obrazowych wynika, że metabolizm u pacjentów z depresją wygląda całkiem inaczej niż u zdrowego człowieka lub u ludzi cierpiących z powodu wypalenia zawodowego (Burn-Out-Syndrom), albo u schizofreników...
Oczywiście zmiany metaboliczne w mózgu pojawiają się wraz ze zmianami elektrofizjologicznymi (inaczej „energetycznymi” w cudzysłowie). Te dane zazębiają się ze sobą. Pacjent przeżywa na przykład subiektywnie strach, jako uczucie wybitnie niemiłe, jednak strach – realnie rzecz biorąc – stanowi zmianę w procesie przemiany materii jak i w strukturze energetycznej mózgu, co można z pomocą techniki uwidocznić. Jeśli uda się zmienić tę właśnie energetyczną strukturę, a więc przepływ energii w meridianach mózgowych na tyle, że wystąpią zmiany także w procesie przemiany materii w mózgu – wówczas zniknie uczucie strachu. Oto nasz punkt wyjścia.
Nie jest wcale konieczne, żeby pacjent opowiedział nam o swoim strachu. Jego mózg już nam to pokazuje.
Konkretnie: zmiany energetyczne zachodzące w mózgu. Te zmiany możemy badać. Możemy też dopasować do pacjenta sposób leczenia, który ureguluje te energetyczne zmiany, albo też zneutralizuje je, a tym samym – oczywiście nie natychmiast, lecz na dłuższą metę – wpłynie to na procesy metaboliczne w mózgu, co oznacza, że strach zniknie.

Pytanie: Strach zostanie wymazany?
Dr. Steiner:
Nie lubię pojęcia „wymazany”, ...„wymazywać”, ponieważ w rzeczywistości proces ten jest bardziej skomplikowany..., ale chwilowo nazwijmy go „wymazywaniem”.

Pytanie: Wymazujemy strach, ponieważ stał się zbyteczny? Czy gdyby strach był potrzebny, to było by niemożliwością wymazanie go? Przecież strach ma swoją rację bytu...
Dr. Steiner:
W gruncie rzeczy rzecz ma się tak, że pacjenci przeżywają strach przeważnie wtedy, gdy ich podświadomość zaczyna wymiatać spod dywanu różne rzeczy. Używając tu pojęcia dywan, mam na myśli to, że w życiu zdarza się wiele rzeczy, których nie zdążamy przetworzyć, zaś życie płynie dalej. Nasi bliscy umierają, przeżywamy różne kryzysy, urazy w ramach stosunków między ludzkich, straty... Wprawdzie jesteśmy zmuszeni przyjąć te rzeczy do wiadomości, to jednak tych danych nie przetwarzamy tak do głębi; po prostu zamiatamy je pod dywan.. Tam dane te pozostają i po pewnym czasie dążą do wydostania się spod dywanu na światło dzienne, ponieważ – po prostu - nie zostały uporządkowane, a pacjent zapomniał, że sam je przecież pozamiatał pod dywan. Teraz już nie wie, co wywołuje w nim to niejasne uczucie niezadowolenia i to właśnie wywołuje strach, albo agresję w zależności od tego co wydostaje się teraz na zewnątrz spod dywanu.
W holopatii możemy postępować w taki sposób, że energetycznie wzmacniamy przede wszystkim proces przemiany materii w mózgu pacjenta, jak również procesy fizjologiczne tam zachodzące; wzmacniamy jego strukturę energetyczną oraz metabolizm z pomocą wybranych ortomolekularnych substancji, takich jak ziemie rzadkie – molibden, beryl, mangan i inne, które podawane są w mikro-dawkach. W ten sposób wzmacniamy proces przemiany materii w mózgu na tyle, że pacjent czuje, iż ma siłę wymieść spod dywanu to, co tam kiedyś schował i w czasie snu skonfrontować się z tym materiałem… i dopiero teraz dochodzi do przetworzenia tych danych.
Ten proces – proces przetwarzania – nie musi być świadomy. Może on przebiegać w wyższych warstwach podświadomości, jak długo pacjent nieświadomie jest pozytywnie nastawiony do tego procesu, jak długo chce, żeby ten proces go uzdrowił, jak długo rozumie, że tego rodzaju przetwarzanie danych we śnie jest konieczne i że czasem konieczne jest, żeby spał niespokojnie, aby w końcu uspokoić się znowu i wrócić do równowagi. A więc, jak długo pacjent gotowy jest pracować nad sobą i przetworzyć zapomniane tematy, jego podświadomość spełni to życzenie i będzie mu wiernie służyć.
Jeśli jednak pacjent wzbrania się i nie chce pracować nad sobą (a ma do tego prawo), a co my, terapeuci powinniśmy brać pod uwagę, to wprawdzie w trakcie postępowania holopatycznego  to, co było ukryte pod dywanem ukaże się w świetle dziennym i dojdzie w prawdzie do przetwarzania tych informacji na planie snu – jednak nasz pacjent nie chce nic wiedzieć na ten temat i wręcz wypiera go. Więc albo będzie budzić się ze snu, żeby uciec i nadal nie być świadomym treści wypływających z podświadomości, albo te treści objawią się w formie czysto cielesnych symptomów.
Holopata powinien przez cały ten czas dokładnie obserwować pacjenta i na początku krótko go trzymać, aby stwierdzić, czy pojawiają się stany pogorszenia stanu zdrowia, co oznacza brak duchowej gotowości pacjenta do stawienia czoła tym problemom i przetworzenia ich. Trzeba to przyjąć do wiadomości, zaakceptować, pozostawić tę część leczenia i pozostać na planie organicznym (materialnym).
Jeśli jednak pacjent wyraża świadomie zgodę i zrozumienie dla mentalno-duchowego leczenia i gotowy jest stawić czoła swoim problemom, wówczas terapia przebiega jak należy, wówczas holopatia może aktywować głęboko ukryte, nieświadome konflikty i doprowadzić do przetworzenia tych negatywnych informacji tak, że dojdzie do głęboko sięgających zmian w psychice i w ciele pacjenta. To jest holopatia.
Kiedyś przeżyłem zadziwiającą wręcz sytuację z pacjentem cierpiącym z powodu nieustannego swędzenia w odbycie, któremu zaaplikowałem holopatycznie wzorzec homoseksualnego napięcia nie informując go jednak jakimi drganiami się posłużyłem. Od tego czasu pacjent przestał skarżyć się na swędzenie odbytu…
Mógłbym tu panu opowiedzieć jeszcze o innych, zadziwiających przypadkach, szczególnie o dzieciach z zaburzeniami rozwojowymi, które często doznały jakiegoś rodzaju wstrząsu odbierając jakieś szokujące wydarzenie z podświadomości rodzinnej (na przykład natury seksualnej), a czego nie potrafiły wytrzymać. Te dzieci mogły jednak kontynuować normalnie swój rozwój po wydobyciu z nich tych wibracji i z końcem procesu przetworzenia tych negatywnych danych.
Albo pacjenci z chronicznymi alergiami. Przeważnie alergia jest wojną zastępczą, toczoną o coś całkiem innego. Gdy te podprogowe urazy zostaną zrozumiane i z pomocą holopatii doprowadzone do przetworzenia – alergie znikają. Chodzi tu o rzeczywiście bardzo głęboko sięgające aplikacje holopatyczne.
Powiedziałbym, że prawdopodobnie z około 80% chronicznych chorób można pacjentów wyleczyć. Pozostałe 20% to choroby, które rozwinęły się zbyt daleko, albo podpadają pod tę kategorię, do której należą ci pacjenci, którzy mentalnie i duchowo nie są jeszcze gotowi rozprawić się z prawdziwymi przyczynami swojej choroby, co – jak już powiedziałem – należy zaakceptować. Tak jak jest – jest dobrze. Zbawienie nie wypływa z gniazdka jak prąd elektryczny. Nie można nikogo zaszczepić, ochronić. Wolna wola pacjenta stanowi czynnik decydujący. Pacjent powinien być świadomie - od wewnątrz gotowy dokonać podstawowych zmian w swoim życiu. Nie trzeba tego werbalizować. Często dzieje się tak, że nie potrafią tego wyrazić, nie potrafią się wypowiedzieć. Wystarczy sama gotowość z ich strony, gotowość przekształcenia swojego życia, że naprawdę zdecydowali się żyć inaczej niż do tej pory. Gdy jednak pacjent mówi: panie doktorze, ja tak naprawdę nie mam żadnych problemów; ja po prostu chcę być tylko zdrowy – to to jest właśnie problemem tego pacjenta, to jego nastawienie...
Albo pacjenci z nowotworami. Przychodzą do mnie i mówią: Wie pan doktorze, żyję z tym guzem, mam tu takie i takie wyniki badań laboratoryjnych, ale oprócz tego nie mam żadnych innych problemów; a te psychiczne sprawy, o których pan mówi – po prostu, powiem panu szczerze - mnie to nie interesuje...
No cóż. Należy zaakceptować taką postawę. Istnieją takie formy schorzenia, gdzie ze względów bezpieczeństwa rezygnuję ze zbyt wczesnego zajęcia się pracą z podświadomością pacjenta. Do tej klasy schorzeń należą nowotwory. Zbyt wczesne zajęcie się treściami podświadomości może wywołać nawet nawrót choroby. Mimo to bazując na poczynionych przeze mnie doświadczeniach mogę stwierdzić, że ci spośród moich pacjentów, którzy wyleczyli się z choroby nowotworowej, to ci pacjenci, którzy gotowi byli zająć się prawdziwymi przyczynami swojej choroby i stawić czoła tym problemom.
Taki proces wcale nie musi przebiegać dramatycznie. Pacjent wcale nie musi wybuchnąć płaczem i załamać się. Nie musi pogodzić się z kryzysem, który sam sobie stworzył, albo wnieść o rozwód tylko dlatego, bo czuje się przez swojego partnera zraniony. Taki proces może przebiec po cichu. Trzeba po prostu zatrzymać się i odważyć raz jeszcze spojrzeć na to, co nas tak zabolało. To zadziwiające, ale często ten moment jest uzdrowieniem.
Samo przyjrzenie się temu, co spowodowało uraz przebiega często nie świadomie. Pacjent poświęca więcej czasu dla siebie zajmując się czymś, co go uspokaja; na przykład pracuje w ogrodzie kontemplując przy tym, wchodząc w siebie...Dawniej myślałem, że muszę dla każdego pacjenta opracować jakiś program, żeby wiedzieli co mają czynić, jaki rodzaj muzyki słuchać, jakie książki czytać, jak medytować. Zrezygnowałem z czasem z tego podejścia, bo każdy z nas rozwija się na swojej drodze, zaś czynnikiem decydującym są motywy, którymi kieruje się pacjent. Kto naprawdę decyduje się żyć inaczej niż do chwili gdy udaje się do lekarza lub terapeuty, to  jest właśnie owa właściwa motywacja. Taki człowiek będzie odtąd kroczyć swoją własną drogą, a wówczas medycyna holopatyczna może mu w decydujący sposób służyć.
Jeśli jednak pacjent uznaje swoją sięgającą głęboko chorobę jako  przejściowe zaburzenie i wierzy, że nadal może żyć tak, jak żył dotąd, wówczas holopatia będzie działać na niego jedynie na planie symptomów chorobowych.

***

Pytanie: ... a więc potrzebna jest współpraca ze strony pacjenta...
Dr. Steiner:
Tak. Świat wewnętrzny powinien współpracować ze światem zewnętrznym. Np. na zewnątrz pacjent zmienia swoje przyzwyczajenia kulinarne, zażywa więcej ruchu – tego typu rzeczy. Także zażywanie przepisanych mu środków leczniczych według wskazówek terapeuty jest ważne. Natomiast pracę wewnętrzną jest raczej trudno zaordynować. Jak już wspomniałem, wcześniej opracowywałem dla pacjentów programy leczenia, jednak nie zdawało to w stu procentach egzaminu. Zauważyłem, że ludzie różnie pracują nad swoimi problemami; inaczej niż oczekiwałem. Tak nie może być – pomyślałem, a jednak tak się działo. Zauważyłem fenomen, jaki nazywam zatrzymaniem się w czasie, zauważyłem jak ludzie sami wynajdują sobie pasującą im formę medytowania. Ludziom, którzy chcieliby śledzić ten proces z zewnątrz – z pewnością by się to nie udało. Nic nie można zauważyć. Jednak pacjenci pracujący nad sobą uzyskują wgląd do wewnątrz i tam znajdują to coś i to jest właśnie  t o.
Patrzą w swoje wnętrze i zastanawiają się co zrobić ze swoim życiem, jak żyć, jakie są ich motywy – po prostu myślą o tym, o czym przez tyle lat nie myśleli, robią to, czego dotąd nie robili... Przyglądają się swoim związkom, albo czemuś, co doprowadziło do ich choroby i chce im się płakać. To są rzeczy, który ktoś z zewnątrz być może wcale nie zauważa. Na szczęście przynajmniej 70% pacjentów wyraża pozytywne nastawienie do pracy wewnętrznej, tak że można z nimi faktycznie współpracować. Dla reszty taka praca nad sobą wydaje się być zbyt trudna. Przeważnie chory wymusza z pomocą swojej choroby jakąś korzyść dla siebie, na przykład produkując symptomy chce udowodnić mężowi lub żonie jaki/a jest dla niego zły/a, nie dobry/a. I jak bardzo z tej właśnie przyczyny teraz cierpi. Istnieje wiele gier tego rodzaju, z czego – oczywiście – pacjent wcale nie musi zdawać sobie sprawy.

Pytanie: To byłby naturalnie punkt wyjścia.
Dr. Steiner:
Oczywiście, że tak. Ja nie oskarżam tu ludzi o to, że postępują tak z premedytacją. W takim wypadku terapia nie przyniosła by oczekiwanych rezultatów. Musimy tylko pamiętać o tym, że nasza podświadomość posłuszna jest naszym skrytym życzeniom. Pewien mędrzec uczył kiedyś, że powinniśmy być bardzo ostrożni życząc sobie czegoś, bowiem nasze życzenia niosą tendencję materializowania się. Tak więc, jeśli skrycie życzyłbym sobie, żeby mojej żonie (albo mężowi) tak naprawdę pokazać, tak naprawdę dać mu odczuć co on/a mi robi, jak mnie traktuje, jak mnie wykańcza itp., to moja podświadomość mówi: OK! Teraz jej/jemu pokażemy! Jak to się robi? - ... i konkretnie... życzenie zostaje zamienione w czyn. Moje skryte życzenie spełnia się.
Albo ktoś chce ukarać siebie za coś. Dajmy na to kobieta po usunięciu ciąży mówi sobie: To, co zrobiłam jest karygodne. Gdybym teraz dostała atak serca, to byłaby to sprawiedliwa kara. To kara boska. Tak Bóg chce i tak musi być. Jeśli kobieta mocno w to wierzy, to jej podświadomość postara się o to, żeby jej życzenie się spełniło. Wybaczyć innym jest trudno, ale wybaczyć sobie samemu wydaje się czasem być czymś niemożliwym. W takich przypadkach ukierunkowana psychoterapia może skutecznie pomóc. Sama holopatia nie wystarczy, ponieważ pacjent musi rozpocząć proces rozwoju swojej świadomości.

Pytanie: Czy holopatia może towarzyszyć takiemu procesowi?
Dr. Steiner:
Tak. Dzięki pomocy ze strony medycyny holopatycznej tego rodzaju procesy będą przebiegać o wiele łatwiej. Zauważam to zawsze podczas warsztatów rodzinnych. Pacjenci, którzy są już po leczeniu holopatycznym, aklimatyzują się o wiele łatwiej w grupie niż inni. Ci ostatni siedzą i przysłuchują się tylko, obserwują i trwa to trochę zanim się otworzą. Pacjenci po seansach holopatycznych są aktywni już podczas pierwszego spotkania i są otwarci na nowy sposób myślenia.

***

Pytanie: Pańskie oprogramowanie składa się z nagranych różnych wibracji. Czy nagrał pan też błogostan, jedność albo boskość?
Dr. Steiner:
Jak to często w życiu bywa, negatywną stronę życia o wiele łatwiej jest uchwycić niż stronę pozytywną. Strach, agresję albo kompleks niższości można bez trudu uchwycić, natomiast wzorce pozytywne są o wiele trudniejsze do nagrania. Dlatego też zeskanowaliśmy wzorce negatywne i znaleźliśmy w empiryczny sposób leki homeopatyczne, które te wzorce równoważą. Krótko: można posługiwać się negatywnymi wzorcami w celu osiągnięcia pozytywnego wyniku.
Istnieje homeopatyczny efekt zwrotny. Dajmy na to, że niosę w sobie jakąś truciznę. Powiedzmy rtęć. Aplikuję więc sobie tę truciznę w postaci akordu potencji albo samej tylko potencji homeopatycznej, co odwraca negatywny efekt działania toksyny na mój organizm.
Mogę pacjentowi zaaplikować akord strachu. Cyfrowo jest to możliwe. Albo akord kompleksu niższości składający się z odpowiednich potencji. Dokładniej powiedziawszy – jest to akord potencji elektrofizjologicznego odcisku jaki pozostawia po sobie kompleks niższości.

Pytanie: Jak można taki odcisk zeskanować?
Dr. Steiner:
Po prostu zwracam się do pacjenta i mówię: proszę teraz skoncentrować się na swoim strachu, tylko na swoim strachu, na tym co wywołuje w tobie uczucie strachu... Powiedz mi, co to jest, że wywołuje w tobie strach?
Następnie badam odpowiednie aku-punkty na ciele pacjenta i skanuję je. Te elektrofizjologiczne wzorce drgań okazują się niezwykle skuteczne w leczeniu także innych pacjentów cierpiących z powodu stanów lękowych, obaw i niepokoju. W taki sposób właśnie udało mi się stworzyć odpowiednią paletę energetycznych stanów mózgu.
Obecnie system ten przeznaczony jest do wykrywania negatywnych fal i do przeistaczania ich z pomocą homeopatii cyfrowej w fale o częstotliwości pozytywnej.
Dysponujemy także innym sposobem. Podajemy pacjentowi cierpiącemu na stany lękowe pewne substancje homeopatyczne, o których wiemy, że mogą neutralizować elektrofizjologiczny sygnał „strach”. Na przykład selen. Powszechnie wiadomo jest, że selen występuje w białych ciałkach krwi, w mózgu i w wątrobie. To tu działa selen. Selen jest naturalnym antybiotykiem wzmacniającym odporność, a przy okazji działa przeciwko uczuciu strachu. Inne elementy, jak na przykład tellur, działają przeciwko frustracji. Doszedłem do tego drogą empiryczną. Dwutlenek krzemu, czyli tak zwana krzemionka znana jest klasycznej homeopatii jako środek działający przeciwko kompleksowi niższości. Krzem w mikro-dawkach leczy w takich przypadkach. Z pomocą holopatii można kontrolować działanie takich substancji.

Pytanie: Skąd pan, doktorze, posiada taką wiedzę?
Dr. Steiner:
Po prostu – przesiewam literaturę na tyle, na ile to dla mnie możliwe. Jest to bowiem trudne zadanie, ponieważ dostępna literatura nie jest uporządkowana systematycznie. Szczególnie homeopatyczna Materia Medica nie dostarcza zbyt wiele informacji. Przeprowadzałem też eksperymenty na sobie samym. Wiele nauczyłem się z przeprowadzanych testów energetycznych. Można badać i przeprowadzać testy z pacjentami z kompleksem niższości. Wziąłem sobie czas i przetestowałem 25-30 mikroelementów śladowych w celu stwierdzenia, które z nich nadają się dla medycyny holopatycznej; po wysłaniu których sygnałów znika uczucie niższej wartości u pacjentów. Jest to możliwe do osiągnięcia tylko w holopatii, bowiem dysponujemy procedurami w trakcie przeprowadzania badań, z pomocą których odpowiednie wzorce drgań skierowywane są bezpośrednio do mózgu. Dzięki tej akcji dochodzi do silnej reakcji. Na początku było to niesamowicie czasochłonne, jednak uzyskane dane udało mi się uporządkować, nanieść na mapy, stworzyć modele i ująć w systemy. Dziś wszystko to zintegrowane jest w komputerze i dlatego medycyna holopatyczna funkcjonuje tak szybko.

Pytanie: Tak. To musiała być ciężka praca.
Dr. Steiner:
O tak. Jak najbardziej! Zabrało mi to prawie dziesięć lat, żeby to wszystko zadziałało jak należy. Ale teraz, gdy wszystko jest już skomputeryzowane, zintegrowane – wiedza ta jest dostępna dla każdego. To właśnie jest wielką zaletą tej metody leczenia.

Pytanie: Na ile ważne jest w holopatii zażywanie aminokwasów oraz pierwiastków śladowych?
Dr. Steiner:
U młodych ludzi można doprowadzić do zmian w procesie przemiany materii samym tylko doprowadzeniem energii do mózgu w formie drgań. Odnosi się to szczególnie do dzieci, a także do ludzi o dobrej kondycji ogólnej.  Im starszy organizm, tym więcej wsparcia w różnych postaciach wymaga jego metabolizm. W tym celu aplikujemy mikroelementy śladowe i naturalnie takie minerały jak potas (kalium), wapń (calcium) i inne. Jeśli uzupełnimy energetyczne leczenie dawkami naszych ortomolekularnych substancji jak molibden, mangan, beryl, lantan i innymi pierwiastkami ziemi rzadkich, uzyskujemy efekty, które dotąd uznawane były za niemożliwe – szczególnie jeśli chodzi o przemianę materii w mózgu.
Posługujemy się tu recepturami homeopatycznymi, przy czym nie chodzi tu o ilość wstrząśnięć albo o roztarcie, lecz o to, że jest to bardzo prosta forma podawania na przykład metalu w dawkach miligramowych lub mikrogramowych w potencji D4 albo D6.

Pytanie: A więc to są składniki leków zwanych pod nazwą ATK?
Dr. Steiner:
Tak jest. To są składniki kapsułek zawierających lek ortomolekularny, który aplikujemy pacjentom.

Pytanie: Wspomniał pan o holopatycznym leczeniu dzieci. Od którego roku życia można leczyć holopatycznie?
Dr. Steiner:
Nawet niemowlęta można leczyć holopatycznie. Oczywiście najlepiej razem z matką. Im mniejsze dziecko, tym silniejsza symbioza z matką. Można rzec, że jest to jakby jeden organizm, który bardzo podobnie reaguje. Przyjmijmy, że dziecko cierpi z powodu jakiegoś chronicznego problemu – np. chodzi o atopowe zapalenie skóry [AZS] (Neurodermitis). Należy w takim wypadku przyjąć, że matka ma jakieś podprogowe problemy, które u niej jeszcze nie objawiły się w świetle dziennym i są jakoś kompensowane. Jednak u jej dziecka immunologicznie nie mogą być kompensowane i dlatego objawy widzimy w ciele dziecka, a nie w ciele matki.
Albo nocne moczenie się dziecka lub inny symptom. Sięgające głęboko problemy chroniczne dziecka najlepiej leczyć poprzez matkę. Terapia matka/dziecko. Oczywiście w wypadku nagle pojawiających się problemów zdrowotnych jak kaszel, katar itp., leczymy dziecko bezpośrednio. Małe dzieci siedzą na kolanach swoich matek i bawiąc się otrzymują pozytywne energie.

Serdecznie dziękujemy, doktorze, za rozmowę.
Dr. Steiner: Ja również dziękuję.
(Koniec wywiadu)

1 komentarz:

  1. Prawda jest taka, że budowanie opieki medycznej nad pacjentem to trudna sprawa. Wiele osób po prostu o tym nie wie, myśli sobie, że to tak po prostu przychodzi, a to nieprawda. Ja na przykład zawsze miałam problem z opieką medyczną. Ale tutaj https://dlapacjenta.pl/ przynajmniej mogłam środki medyczne kupować.

    OdpowiedzUsuń