- Stojące przysłowiową ością w gardle wygłoszone przed 2000 lat przez Chrystusa w ludzkim ciele o imieniu Jeszua (hebr. zbawienie) jest tak zwane "Kazanie na Górze"*, które kazaniem w katolickim sensie nie było, a tylko przekazem skierowanym do budzącej się ludzkości XXI wieku - do nas. Żyjący dziś Ziemianin nastawiony jest tylko na zewnątrz, stracił psychiczną równowagę, zapomniał o kosmicznej harmonii, o proporcji, o Boskiej jedności i - co istotne wątpi we wszystko, a dlatego tak łatwo nim manipulować. Ale... jeszcze nie dawno, przed 2000 ziemskich lat żyli na Ziemi tak zwani "prości ludzie"; byli ufni, wrażliwi na dobro płynące z głębi duszy i umieli odebrać dar uzdrowienia, którego promieniowanie blokowane jest powątpiewaniem
i ignorancją.
- Coraz więcej ludzi rozumie dziś, że potrzebuje dystansu do głośnego, technicznego, bezdusznego świata XXI wieku. Dlatego medytacja stała się taka popularna. Człowiek szuka ciszy w sobie bowiem nieustannie jest otoczony hałasem; hałasem wysyłanym przez bezduszny świat w atmosferę ziemską odbijającą ten hałas z powrotem w kierunku tych, którzy go żyjąc w stanie niewiedzy tworzą. Symptomami świata XXI wieku na tej planecie są m.in. hałas
i rywalizacja.
- Gdy Chrystus odwiedził upadły sektor tej galaktyki a przy okazji planetę zwaną Adama (Gaja, Ziemia) hałas wysyłany w atmosferę był jako tako znośny, a mieszkańcami świata byli biedni ludzie i klasa nimi rządząca. Świat techniki jeszcze nie zaistniał. Prości ludzie żyli blisko Matki-Natury, która jest żeńskim aspektem Boga-Ojca i nastawieni byli na jej kosmiczne siły. Uczucie konkurencji nie było znane ubogim ludziom, którzy nie obmyślali sposobów na szybkie wzbogacenie się kosztem zniewolenia bliźnich. Ci żyjący w biedzie ludzie nie byli świadomi, że w taki sposób można się wzbogacić. Dopiero w następnych epokach, szczególnie gdy pojawiła się technika powstała tak zwana klasa średnia. Wtedy też ludzkość podzieliła się na trzy klasy (kasty): materialiści-bogacze, stan średni i zniewolona biedota. Dziś także członkowie klasy średniej mogą się bogacić w materii dzięki technice. Tak pojawiło się zjawisko zwane "pędem szczurów". Pęd to popęd a ten gdy niekontrolowany nie przyniesie duchowych korzyści. Powstaje zachwiana równowaga między duchowością
a techniką. Każdy chce wzbogacić się w minimum czasie, bowiem nikt owładnięty tym popędem nie wie k i e d y jego ziemski żywot dobiegnie końca. Tak zwany przeciętny Ziemian tworzy w sobie i żyje w stanie endogennego stresu w świecie techniki, który wyzwala w nim reakcje na stres egzogenny. Widząc, że bogacze bogacą się coraz bardziej homo sapiens klasy średniej także rzuca się w pogoń za ziemskimi dobrami. Ci, którzy nie chcą lub tak nie potrafią żyją poniżej "czerwonej linii" i cieszą się tym, co mają. Cieszą się o ile nie poddają się uczuciu zawiści i mają mniejsze wymagania. Nie marzą o życiu
w pałacach, nie marzą o wszystkim, co najdroższe w tym świecie jeśli chodzi
o materię. Nie zależy im dorównać ani klasie średnio bogatej, ani najbogatszej. Nie marzą o tym, żeby należeć do klubu miliarderów i trylionerów. Każdy ma tyle i to, co odpowiada stanowi dojrzałości duchowej - dojrzałości duszy. Zamiast miliardów nastawiają się na wyższe, duchowe wartości i tęsknią za życiem poza materią i materializmem, w świecie zamieszkałym przez szlachetne, uduchowione istoty. Tęsknią za swoją duchową Ojczyzną. W tym miejscu nie należy wyciągnąć pochopnie wniosku, że bogactwo materialne jest złe, a życie
w ubóstwie dobre. Dobra jest równowaga, dobra jest proporcja. Te nam służą. Te dwa bieguny powinny się uzupełniać. Wznieśmy się ponad poziom "albo albo".
- Przed 2000 ziemskich lat biedni ludzie w swej niewiedzy żyli więc spokojniej. Nie marzyli o życiu w pałacach i ponieważ nie było jeszcze bogacącej się na ich oczach klasy średniej, nie mieli żywego przykładu jak się t o robi. Nie było techniki i było cicho. Nie harmonijne dźwięki nie powodowały stresu z zewnątrz tak jak to ma miejsce dziś, gdy już setki milionów ludzi cierpi z powodu szumów usznych (Tinnitus auris) spowodowanych ekstremalnie niskimi częstotliwościami. Popęd do wygodnego życia jeszcze nie zaistniał, a dlatego ówcześni, biedni ludzie nie wiedzieli co to stres, co to znaczy mieć stale napięty do granic wytrzymałości system nerwowy. Żyjący w takim stanie świadomości ludzie byli otwarci na działanie eterycznych, uzdrawiających sił. Uzdrawianie nakładaniem rąk (jak to czynił największy z proroków - Chrystus) prowadziło do uzdrowienia a nawet "wskrzeszenia" zmarłego. Duch naszego Ojca jest prawem. Gdy człowiek nie rozumie działania tego prawa, nazywa to cudem.
- Ponieważ istota zwana na Ziemi Chrystusem i żyjąca w ciele Jezusa była świadoma i czuła jedność łączącą ją z Bogiem-Ojcem, dlatego mogła uzdrawiać dotykiem. Zadaniem tego czystego ducha było przypomnienie upadłym istotom żyjącym w ludzkich ciałach o istnieniu w nich prapierwotnej energii, Boskiej siły uzdrawiającej, dzięki której możliwe jest wewnętrzne ozdrowienie. Zdrowieli przeważnie biedni. Bogaci nie odczuwali siły Ducha w sobie. Wierzyli w siłę swojego ziemskiego bogactwa. Biedni potrafili zaufać Boskiej sile w sobie i w osobie uzdrawiającej. Ponieważ nic mieli, potrafili przyjąć to, co dla ludzkich oczu niewidoczne. Materialiści wierzą tylko w to, co mogą zbadać z pomocą mocno ograniczających ich ludzkich zmysłów. Gdy więc Jezus kładł swoje dłonie w imieniu Wiecznego Ducha na chore ciało biedaka, ten z wdzięcznością odbierał Boskie prądy uzdrawiające.
- Człowiek XXI wieku nastawił swoje anteny na matrix, na zewnątrz.
Wątpi w istnienie sił, których "na własne oczy" nie widzi. Nieustannie stawia pytania, a odpowiedzi na nie mu nie wystarczają, lecz prowokują do stawiania dalszych pytań. Tak powstają blokady psychiczne powodujące niewystarczający przepływ Boskiej energii. Żyjąc w stanie nieustannego stresu i napięcia nerwowego człowiek XXI wieku nie potrafi realizować w życiu codziennym bezinteresownej miłości, życzliwości, harmonii... Stale osądza innych zazdroszcząc im materialnego dobrobytu, widząc w nich "innowierców", oskarżając ich o swoją biedę i niepowodzenia. Pojęcie "miłość" kojarzy się mu
z mechanicznym seksem (albo wymiennym, albo płatnym). Wszędzie toczy się debaty, dyskusje, polemiki... Liczy się intelekt, który nie służy uduchowieniu. Zaufanie do Boga, który żyje w każdej duszy? To śmieszne i naiwne. Odpowiedzialność za własny los i za los potomstwa oddana zostaje w ręce polityków i akademików. Pogoń za wygodnym życiem w materii kończy się zgonem. Często przedwczesnym. Śmierć staje się wyzwolicielem w tej pogoni za coraz więcej i więcej, za karierą w tym hologramie, za byciem kimśi posiadaniem na własność czegoś.
- Miliony tak nastawionych do życia ludzi z t.zw. 3-go świata trafia teraz do gasnących państw bogatego Zachodu. Oni też chcą żyć wygodnie w i na materii. Wolność nie jest im potrzebna. Wierzą, że za pieniądze będą mogli kupić wszystko. Takim społeczeństwem łatwo jest rządzić. Otrzymają to, czego tak sobie życzą - stałe miejsca pracy, stałe wynagrodzenie, stałe miejsce zamieszkania, stałą opiekę zdrowotną i będą mogli piąć się wyżej po drabinie szatańskiej hierarchii aż do dnia, gdy będą szukać śmierci ale jej nie znajdą (Apokalipsa, 9:6).
i ignorancją.
- Coraz więcej ludzi rozumie dziś, że potrzebuje dystansu do głośnego, technicznego, bezdusznego świata XXI wieku. Dlatego medytacja stała się taka popularna. Człowiek szuka ciszy w sobie bowiem nieustannie jest otoczony hałasem; hałasem wysyłanym przez bezduszny świat w atmosferę ziemską odbijającą ten hałas z powrotem w kierunku tych, którzy go żyjąc w stanie niewiedzy tworzą. Symptomami świata XXI wieku na tej planecie są m.in. hałas
i rywalizacja.
- Gdy Chrystus odwiedził upadły sektor tej galaktyki a przy okazji planetę zwaną Adama (Gaja, Ziemia) hałas wysyłany w atmosferę był jako tako znośny, a mieszkańcami świata byli biedni ludzie i klasa nimi rządząca. Świat techniki jeszcze nie zaistniał. Prości ludzie żyli blisko Matki-Natury, która jest żeńskim aspektem Boga-Ojca i nastawieni byli na jej kosmiczne siły. Uczucie konkurencji nie było znane ubogim ludziom, którzy nie obmyślali sposobów na szybkie wzbogacenie się kosztem zniewolenia bliźnich. Ci żyjący w biedzie ludzie nie byli świadomi, że w taki sposób można się wzbogacić. Dopiero w następnych epokach, szczególnie gdy pojawiła się technika powstała tak zwana klasa średnia. Wtedy też ludzkość podzieliła się na trzy klasy (kasty): materialiści-bogacze, stan średni i zniewolona biedota. Dziś także członkowie klasy średniej mogą się bogacić w materii dzięki technice. Tak pojawiło się zjawisko zwane "pędem szczurów". Pęd to popęd a ten gdy niekontrolowany nie przyniesie duchowych korzyści. Powstaje zachwiana równowaga między duchowością
a techniką. Każdy chce wzbogacić się w minimum czasie, bowiem nikt owładnięty tym popędem nie wie k i e d y jego ziemski żywot dobiegnie końca. Tak zwany przeciętny Ziemian tworzy w sobie i żyje w stanie endogennego stresu w świecie techniki, który wyzwala w nim reakcje na stres egzogenny. Widząc, że bogacze bogacą się coraz bardziej homo sapiens klasy średniej także rzuca się w pogoń za ziemskimi dobrami. Ci, którzy nie chcą lub tak nie potrafią żyją poniżej "czerwonej linii" i cieszą się tym, co mają. Cieszą się o ile nie poddają się uczuciu zawiści i mają mniejsze wymagania. Nie marzą o życiu
w pałacach, nie marzą o wszystkim, co najdroższe w tym świecie jeśli chodzi
o materię. Nie zależy im dorównać ani klasie średnio bogatej, ani najbogatszej. Nie marzą o tym, żeby należeć do klubu miliarderów i trylionerów. Każdy ma tyle i to, co odpowiada stanowi dojrzałości duchowej - dojrzałości duszy. Zamiast miliardów nastawiają się na wyższe, duchowe wartości i tęsknią za życiem poza materią i materializmem, w świecie zamieszkałym przez szlachetne, uduchowione istoty. Tęsknią za swoją duchową Ojczyzną. W tym miejscu nie należy wyciągnąć pochopnie wniosku, że bogactwo materialne jest złe, a życie
w ubóstwie dobre. Dobra jest równowaga, dobra jest proporcja. Te nam służą. Te dwa bieguny powinny się uzupełniać. Wznieśmy się ponad poziom "albo albo".
- Przed 2000 ziemskich lat biedni ludzie w swej niewiedzy żyli więc spokojniej. Nie marzyli o życiu w pałacach i ponieważ nie było jeszcze bogacącej się na ich oczach klasy średniej, nie mieli żywego przykładu jak się t o robi. Nie było techniki i było cicho. Nie harmonijne dźwięki nie powodowały stresu z zewnątrz tak jak to ma miejsce dziś, gdy już setki milionów ludzi cierpi z powodu szumów usznych (Tinnitus auris) spowodowanych ekstremalnie niskimi częstotliwościami. Popęd do wygodnego życia jeszcze nie zaistniał, a dlatego ówcześni, biedni ludzie nie wiedzieli co to stres, co to znaczy mieć stale napięty do granic wytrzymałości system nerwowy. Żyjący w takim stanie świadomości ludzie byli otwarci na działanie eterycznych, uzdrawiających sił. Uzdrawianie nakładaniem rąk (jak to czynił największy z proroków - Chrystus) prowadziło do uzdrowienia a nawet "wskrzeszenia" zmarłego. Duch naszego Ojca jest prawem. Gdy człowiek nie rozumie działania tego prawa, nazywa to cudem.
- Ponieważ istota zwana na Ziemi Chrystusem i żyjąca w ciele Jezusa była świadoma i czuła jedność łączącą ją z Bogiem-Ojcem, dlatego mogła uzdrawiać dotykiem. Zadaniem tego czystego ducha było przypomnienie upadłym istotom żyjącym w ludzkich ciałach o istnieniu w nich prapierwotnej energii, Boskiej siły uzdrawiającej, dzięki której możliwe jest wewnętrzne ozdrowienie. Zdrowieli przeważnie biedni. Bogaci nie odczuwali siły Ducha w sobie. Wierzyli w siłę swojego ziemskiego bogactwa. Biedni potrafili zaufać Boskiej sile w sobie i w osobie uzdrawiającej. Ponieważ nic mieli, potrafili przyjąć to, co dla ludzkich oczu niewidoczne. Materialiści wierzą tylko w to, co mogą zbadać z pomocą mocno ograniczających ich ludzkich zmysłów. Gdy więc Jezus kładł swoje dłonie w imieniu Wiecznego Ducha na chore ciało biedaka, ten z wdzięcznością odbierał Boskie prądy uzdrawiające.
- Człowiek XXI wieku nastawił swoje anteny na matrix, na zewnątrz.
Wątpi w istnienie sił, których "na własne oczy" nie widzi. Nieustannie stawia pytania, a odpowiedzi na nie mu nie wystarczają, lecz prowokują do stawiania dalszych pytań. Tak powstają blokady psychiczne powodujące niewystarczający przepływ Boskiej energii. Żyjąc w stanie nieustannego stresu i napięcia nerwowego człowiek XXI wieku nie potrafi realizować w życiu codziennym bezinteresownej miłości, życzliwości, harmonii... Stale osądza innych zazdroszcząc im materialnego dobrobytu, widząc w nich "innowierców", oskarżając ich o swoją biedę i niepowodzenia. Pojęcie "miłość" kojarzy się mu
z mechanicznym seksem (albo wymiennym, albo płatnym). Wszędzie toczy się debaty, dyskusje, polemiki... Liczy się intelekt, który nie służy uduchowieniu. Zaufanie do Boga, który żyje w każdej duszy? To śmieszne i naiwne. Odpowiedzialność za własny los i za los potomstwa oddana zostaje w ręce polityków i akademików. Pogoń za wygodnym życiem w materii kończy się zgonem. Często przedwczesnym. Śmierć staje się wyzwolicielem w tej pogoni za coraz więcej i więcej, za karierą w tym hologramie, za byciem kimśi posiadaniem na własność czegoś.
- Miliony tak nastawionych do życia ludzi z t.zw. 3-go świata trafia teraz do gasnących państw bogatego Zachodu. Oni też chcą żyć wygodnie w i na materii. Wolność nie jest im potrzebna. Wierzą, że za pieniądze będą mogli kupić wszystko. Takim społeczeństwem łatwo jest rządzić. Otrzymają to, czego tak sobie życzą - stałe miejsca pracy, stałe wynagrodzenie, stałe miejsce zamieszkania, stałą opiekę zdrowotną i będą mogli piąć się wyżej po drabinie szatańskiej hierarchii aż do dnia, gdy będą szukać śmierci ale jej nie znajdą (Apokalipsa, 9:6).
*) Patrz: http://holopatia.blogspot.com/2015/10/wydanie-uzupenione-medycyna-wedug.html
Bardzo dobry artykuł. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziekuje za ten tak pokrzepiajacy artykul.
OdpowiedzUsuńJak zawsze Panie Romanie, najwyższy poziom. Dziękuję
OdpowiedzUsuńJak zawsze Panie Romanie, najwyższy poziom. Dziękuję
OdpowiedzUsuń